Sporo ostatnio przygotowań. Przede wszystkim, w najlepsze trwa kolorowanie Henryka Kaydana #13 — prawie wszystkie plansze z niniejszego wpisu to ilustracje z tego numeru. Niektóre już pokolorowane, inne dopiero czekają na skanowanie i obróbkę. Do tego pracowicie przygotowuję powrót Kaydana w wersji drukowanej. Nie zostawia to wiele czasu na wpisy, stąd mniejsza aktywność na blogu. Czytajcie jednak dalej, bo jest kilka newsów. Ale po kolei. Najpierw, jak należy, okładka:
Jest to na dziś jeden z moich ulubionych, własnych coverów. Cieszę się, że zdecydowałem się na ten właśnie koncept. Zaczynam coraz lepiej czuć się z kolorowaniem i znajdować w nim własny język. Długo nie znosiłem tej czynności i stanowiła ona dla mnie mało atrakcyjny (z wyjątkami) pożeracz czasu. Zaczyna się to zmieniać, co bardzo mnie cieszy.
Najwięcej czasu w kolorowaniu wnętrza komiksu zabrały oczywiście podwójne plansze z rekinami. Zaszalałem na nich z detalami i trzeba było poświęcić nieco więcej czasu przy obróbce, ale na szczęście mam to już za sobą. Sami zobaczcie, czy udało się oddać sprawiedliwość wersji czarno-białej:
Myślę, że obie będą wyglądały atrakcyjnie z literkami i w wydrukowanym komiksie. Oczywiście jest kilka rzeczy, które z perspektywy czasu zrobiłbym inaczej, ale to się zdarza praktycznie zawsze. Warto o nich po prostu pamiętać następnym razem. Inaczej nigdy nie dociągnąłbym żadnego numeru do końca.
Plan wydania nowych Kaydanów (#7-10) drukiem nie uległ zmianie i jest w realizacji. Zmieni się za to zapowiadana wcześniej forma wydawnicza. Przemyślałem wszystko jeszcze raz, i uważam, że bez sensu dla Was i dla mnie jest wydawać te komiksy, od dawna już narysowane, w formacie zeszytowym. Jak już pisałem, chcę wydać naraz drukiem kilka numerów (plus miniserię Droga Do Piekła), co w sumie stanowi około 150-200 stron. Najlepszym po temu formatem okazuje się… tom zbiorczy. Rozważałem go już od kilku dobrych lat, a zatem najnowsza decyzja to zatoczenie pełnego koła. Myślę, że jest ona trafna.
Zamierzałem drukować oddzielne zeszyty, ale po (kolejnym) namyśle stwierdziłem, że skoro i tak mam wydać kilka numerów od razu, to dlaczego nie miałby to być grubszy album. Będzie mniej kombinowania i całość wyjdzie bardziej elegancko (jeden zamknięty tom z możliwością kontynuacji). Takie rozwiązanie okaże się również sumarycznie bardziej przystępne cenowo.
Przyczyny kolejnej modyfikacji planów są, jak to w życiu bywa, głównie praktyczne. Oczywiście, fajnie byłoby mieć pojedyncze zeszyty, i można by z czasem walczyć o tytuł najdłużej wydawanej serii:) A jednak wizja zarządzania pojedynczymi wysyłkami i magazynowania setek egzemplarzy każdego numeru skutecznie zniechęciła mnie do tego projektu. Co innego, gdybym coś zaczynał, wtedy można by wydawać kolejne odcinki bez uczucia przeciągania całości. Z moim obecnym materiałem, gdzie mam już w tej chwili komiksów na dwa grube tomy, paperback to na dzień dzisiejszy najbardziej sensowna opcja. Tego się trzymam i już raczej nie przewiduję kolejnych zmian zamysłu.
Utrzymuję za to zamiar wydania trzeciej edycji Kaydana #6 w formacie osobnego zeszytu, tak, aby każdy mógł go sobie dokupić. Okładka w kolorze jest już gotowa od paru tygodni:
Pozostałe archiwalne numery (1-5) mam jeszcze w różnym stopniu w magazynku. Nie są to wprawdzie wielkie ilości, ale na razie powinno wystarczyć. Nakłady oryginalnych Kaydanów były bardzo różne, jednak zwykle wystarczająco wysokie, by odłożenie 50-100 kopii w momencie wydania nie stanowiło żadnego problemu. Tak też wtedy zrobiłem, i przyda się to teraz. Wizja jakiegokolwiek potencjalnego reprintu tych staroci napawa mnie zresztą przerażeniem. Szóstka to wyjątek w imię lepszej sprawy, bo wiem, że wielu z Was nie miało nigdy szansy jej kupić. Jej nakład był najmniejszy, została wydana pod koniec naszej ówczesnej działalności, głównie jako gest w kierunku dokończenia całości, co zresztą wyraźnie widać po epilogu.
Roboty jest więc sporo i wracam do przygotowań. Dam znać niebawem, jaki dokładnie będzie spis treści nowego wolumenu z Kaydanem. Trzymajcie rękę na pulsie, bo — jak uczy historia poprzednich komiksów HK Productions — jak ktoś mądrze kiedyś powiedział, żadne okno możliwości nie jest otwarte na długo. Zapraszam do bycia w temacie tu i teraz.
Nie mialem za wiele stycznosci ze zbiorowkami, ale mam 3 tomiszcza sagi Batman Knightfall, wydanie bodaj 2012 rok, i to jest dla mnie wzor tego jak powinny wygladac omnibusy czy wrecz wspolczesne komiksy w formacie amerykanskim 😉
A przynajmniej to dobry starter, bo zawsze mozna do srodka dorzucic dodatkowe opcje, jak galerie wykorzystanych okladek, kacik „making of”, profile postaci znane z TM-Semikow, czy nawet jakies zolte „strony klubowe”…
Choc oczywiscie nie kazdy tom musi byc od razu takim grubasem jak te Batki.
W kazdym razie ten sposob wydania jest moim zdaniem duzo ciekawszy i bardziej czytelny niz model jaki stosuja IDW czy Marvel.
A z innej beczki, probowales moze poszukac kolorysty z „zewnatrz”? Czy raczej chcesz by Kaydany byly w 100% dzielem klanu Martewiczow? 😉
Na razie nie szukałem kolorysty. Jeśli nowe Kaydany się dobrze sprawdzą, kto wie — nie wykluczam. Może czyta nas ktoś, kto chciałby spróbować? Zapraszam do kontaktu:)