Rysowanie zawodowe (i nowe plansze!)

Jeśli nie interesuje Was bla bla bla na tematy rysowania zawodowego lub na zlecenie, a chcecie po prostu obejrzeć nowe plansze w kolorze, pomińcie bez wahania poniższe akapity. Gotowe ilustracje i zdjęcia z rysowania są na samym dole!:)

Wpisów ostatnio jak na lekarstwo, bo musiałem — w bardzo ostatnio ograniczonym tzw. czasie wolnym — skupić się na wykańczaniu minikomiksu pt. „Szwadron Śmierci”. Nie udało mi się zresztą skończyć go tak szybko, jak chciałem. W końcu jednak jest i mogę wrócić do ilustrowania regularnych Kaydanów i Kosmicznych Patałachów!

Komiks zdecydowałem się udostępnić grzecznościowo do druku, ale napiszę o tym, jak już będzie wiadomo na pewno. Dziś o innej rzeczy. Praca nad tą krótką opowieścią i kilkakrotnie przekładany deadline (co zdarzyło mi się po raz pierwszy, i czego nie znoszę) była dobrą okazją do zastanowienia się nad zawodowym aspektem rysowania. Przez ostatnie lata wiele osób mnie o to pytało — czy rysuję zawodowo, czy na tym zarabiam, jak zacząć itp. Myślę, że za każdym razem odpowiedź była dla Was (wiem, że parę osób śledzi też bloga) nieco rozczarowująca.

Napiszę krótko — w ogóle nie traktuję rysowania zawodowo i od wielu lat nie dążę do tego, by tak się stało. Rysowanie komiksów pozostaje moim ekscytującym hobby, w porywach zahaczającym o bycie takim semi-pro (półprofesjonalistą) w temacie. Od czasu do czasu przyjmuję płatne zlecenia (ilustracje użytkowe, plansze, ręcznie rysowane okładki), ale obecnie, z powodu braku czasu, jest to rzadkość. Umieściłem nawet jakiś czas temu na FB specjalną notkę o zawieszeniu tej działalności, bo wiem, że mój obecny rozkład dnia nie pozwala już właściwie na żadne odskocznie.

Dlaczego tak właśnie podchodzę do tematu? Głównym powodem jest to, że w obszarze ilustracji, zawsze chciałem rysować właśnie komiksy, a nie inne rzeczy. Proste jak to. Nie interesuje mnie za bardzo rysowanie dla rysowania, nie bazgrzę w notesach, nie komponuję dla zabawy martwych ani żywych natur. Takie rzeczy trzeba robić, aby być dobrym rysownikiem. Mnie interesuje komiks, jego specyfika, język, idiomy, narracja. W tym znajduję zabawę i to mnie kręci. Jest też kilka innych, bardziej praktycznych przyczyn mojej decyzji. Kilka lat zajęło mi zrozumienie, że bycie ilustratorem per se to nie jest moja działka, ponieważ:

Po pierwsze, nie mam wrodzonego talentu do ołówka i wolno uczę się rysować. To nie jest fałszywa skromność, są ludzie sprzedający ilustracje na rogu ulicy i trzaskający piękne portrety na poczekaniu, których nigdy nie prześcignę. Nie zrozumcie mnie źle — znam również swoje mocne strony. Należą do nich wyczucie tego, co graficznie zainteresuje czytelnika, pomysłowość, znajomość komiksowych idiomów, szybkie decyzje i absolutny brak bloku artystycznego. Zawsze mam raczej za dużo, niż za mało pomysłów. To też jest coś! Ale to za mało, by planować karierę w ilustracji jako takiej.

Po drugie, i co ważniejsze, umarłbym z nudów rysując storyboardy, etykietki i inne pierdoły pod dyktando klienta. Czym to się różni od każdej innej pracy?

Po trzecie, rysowanie wydawało mi się zawsze dość mało intratnym zajęciem. Zapewne można na tym sporo zarobić (jak na wszystkim), ale też trzeba mieć umiejętności większe, niż te, które mam ja. Plus, duuuuużo szczęścia. Popatrzcie, ilu utalentowanych artystów ledwo wiąże koniec z końcem.

Po czwarte, mam w życiu wiele pasji i rysowanie komiksów jest tylko jedną z nich. Dlaczego więc akurat miałbym zawodowo rysować? Czy ktoś, kto z pasji skleja elektryczne kolejki, od razu musi zajmować się tym zawodowo? Takie myślenie wydaje mi się wyjątkowo mało praktyczne, a ja — w przeciwieństwie do tego, co można by sądzić po niektórych odjechanych planszach — staram się mieć trzeźwe podejście do rzeczywistości i wolę realistycznie kalkulować siły na zamiary (a może odwrotnie?). Rozumiem jednak, że każdy może i powinien odnaleźć własną drogę. Wiem też, że jeśli naprawdę chcesz rysować, i tak nic Cię nie powstrzyma!:)

Był taki moment, kiedy myślałem, że może komiks i rysunek to jest coś, czym mógłbym zajmować się zawodowo. Mówię o tym w starym, ale świetnie przeprowadzonym wywiadzie, który znajdziecie tutaj. Okres ten trwał jednak bardzo krótko i szybko uświadomiłem sobie, że nie jest to dla mnie dobre. Myślę, że w obecnych czasach robi się wiele krzywdy ludziom, promując podążanie za pasją, zamiast za praktyczną kalkulacją i rynkowymi wymaganiami. Nie ma nic złego w posiadaniu zainteresowań, pasję to se — że tak powiem — każdy może mieć. Jednak, o ile nie idzie to naturalnie, należy być ostrożnym w przekuwaniu jej w zawód. Jeśli to się układa samo płynnie w całość — jest wielu takich szczęściarzy — to świetnie. U mnie akurat też to się udało i bardzo lubię moją pracę zawodową, choć jest ona zupełnie niezwiązana z komiksami. Wynika to z tego, że moje zainteresowania i pasje wykraczają daleko poza rysowanie i lubię zdobywać nowe doświadczenia w wielu dziedzinach. Gdybym skupił się tylko na ilustracji, ominęłoby mnie mnóstwo wspaniałych rzeczy i nauki płynącej właśnie z pracy pozaartystycznej.

Takie to mam podejście i zdaję sobie sprawę, że każdy z Was pewnie będzie miał nieco inne. Zwykle więc radzę każdemu, kto zastanawia się, co zrobić, by zacząć rysować zawodowo, by pobieżył czym prędzej do osób, które, w przeciwieństwie do mnie, żyją z rysowania. Są to powszechnie znane nazwiska i oni najlepiej doradzą, jak to wygląda w praktyce i co trzeba zrobić. Jest wielu przesympatycznych ludzi, którzy naprawdę chętnie pomogą Wam zrozumieć, jak wejść w ten biznes i co to właściwie oznacza.

Zrobiło się dziś gadająco, ale może właśnie to jest przyszłość tego bloga. Rzadsze, bardziej treściwe wpisy, które może przydadzą się osobom zainteresowanym komiksami i ich rysowaniem. Na deser przedstawiam dwie, a właściwie aż trzy (bo jedna jest podwójna) plansze z komiksu „Szwadron Śmierci”, z nowo nałożonymi kolorami. Jak już będę wiedział, jakie będą drukowane losy komiksu, na pewno dam znać.

Literując nowe plansze myślałem o druku, dlatego zmniejszyłem nieco czcionki w porównaniu z gigantycznymi tekstami z Kaydanów 7-10, które powstawały głównie z myślą o oglądaniu na ekranie:

Zrobiłem też kilka fotek z rysowania planszy nr 1. Proces tworzenia podwójnego splasha z upiornym Szwadronem możecie zobaczyć tutaj.

2 uwagi do wpisu “Rysowanie zawodowe (i nowe plansze!)

  1. Dzięki za info o możliwym wydruku. Zgadzam się, że czasem przez próby łączenia pasji z pracą możną ją sobie tylko „spaskudzić”, pasję znaczy 😉 Przy okazji pozwala to nie iść na kompromisy, przychodzi mi do głowy kilku całkiem znanych muzyków, którzy świadomie postanowili nie przekuć muzyki na działalność zarobkową właśnie po to, żeby móc robić co tylko im się podoba. To na etykiety nie czekam, ale na komiksy owszem 😉

    1. Super! Ja też już czekam na te komiksy, i mam ochotę dać sobie solidnego plaskacza za to, że jeszcze ich nie ma:)

Możliwość komentowania jest wyłączona.