Oryginalna plansza z okładką do HK #13 jest gotowa. Od dłuższego czasu wiedziałem mniej więcej, czego chcę, więc wszystko poszło sprawnie:

Piszę „mniej więcej”, bo rzadko kiedy dokładnie planuję poszczególne ilustracje. Szkoda energii na wstępne szkice, choć są wyjątki. Przygotowując komiks, zapisuję raczej co będzie na stronie, niż jak to będzie wyglądało. Z okładkami jest nieco inaczej, więcej tu swobody. W tym konkretnym przypadku zamiarem było pokazać Kosmiczne Patałachy w akcji. Myślę, że się to udało.
Zapisałem sobie napis „Krwawa Zemsta” do dodania u dołu okładki. Zobaczymy na końcu, może obejdzie się bez niego. Chętnie wykończyłbym planszę w kolorze jeszcze dzisiaj, ale pierwszy na liście jest jednak mini-komiks ze Szwadronem Śmierci. Czas więc ruszać do dzieła, a finalną wersję covera do HK #13 zaprezentuję niebawem.
Na koniec — zgadliście! — parę ujęć z rysowania krok po kroku. Tym razem bez niespodzianek, czyli od ołówka do tuszu…




A masz tez czasem tak, ze wpierw wymyslasz cover a potem cala fabula w srodku jest pochodna sytuacji na okladce?
Wiadomo, ze zazwyczaj jest na odwrot – okladke dostosowuje sie pod przygotowywana lub juz gotowa tresc, ale to drugie rozwiazanie tez wydaje sie ciekawe, bo i wymyslanie fajnych motywow na covery daje wiecej frajdy od rozplanowywania samych zeszytow 🙂
Ciekawe pytanie. Parę lat temu prawdopodobnie to się zdarzało. Wymyślałem fajnego potwora czy sytuację na okładkę, i już był pomysł na komiks. Teraz już raczej nie. Przeskanowałem nawet z ciekawości okładki nowych Henryków i nie było takiej sytuacji. Nawet od strony planistycznej okładki rysuję prawie zawsze na samym końcu. Chyba dlatego, że z wiekiem coraz bardziej staram się przemyśleć, co się dobrze sprawdzi jako pomysł na samą historię. Z drugiej strony, staram się zwykle, by okładka nie była nudna i jest OK, jak trochę naciąga to, co w środku. Także element szaleństwa i zaskoczenia dla samego mnie wciąż tam jest:)