Zeszyt Dnia: Superman (vol. 1) 192

To się nie godzi! Trzeba ich zamknąć i odebrać dostęp do osób poniżej 30 roku życia, a przynajmniej do darmowej, polskiej opieki medycznej! – Już słyszę głosy oburzenia na DC za tę okładkę. Wydaje się, że dziś nikogo już nie gorszy goła dupa na billboardzie, ale właśnie, kiedy ktoś dostaje w ową dupę. Nie miejsce tutaj na oceny, sami najlepiej potraficie stwierdzić, czy okładka podoba się Wam, czy nie.

Superman (woljum łan, oczywiście) #192 z 1967 roku jest chyba (nie jestem tak do końca pewien) najstarszym komiksem w mojej kolekcji. Przyznam, że do zakupu skusiła mnie… interesująca okładka. Tak już mam, że mnie wszystko ciekawi i nie obrażam się od razu na wielbicieli steków z dziczyzny, cyklistów i nie wiadomo jeszcze kogo. Historię warto znać. No i w końcu nie co dzień można poczytać o przygodach nieznośnego Super-Bachora!

Curt Swan rysował numer 192, ten sam Swan rysował potem mnóstwo następnych komiksów z Supermanem i (jeśli dobrze pamiętam) zakończył karierę dopiero gdzieś po numerze 400. Jest więc przed czym chylić czoła, to jedna z największych rysunkowych sław w ogóle. Wielu dzisiejszych rysowników ma problemy, by utrzymać tempo na 5 numerów pod rząd. Cóż, powinni popatrzeć na Swana, odłożyć Playstation i wziąć się wreszcie do rzetelnej roboty!

Z drugiej strony, ilustracje w numerze wyglądają wprawdzie bardzo poprawnie, ale i nie budzą wielkich emocji. Wówczas liczyła się nie oryginalność, a po prostu jakość wykonania. To jeszcze nie czasy Swandersona, czyli Swana tuszowanego przez Murphy’ego Andersona. Plansze tego duetu wyglądały niezwykle atrakcyjnie. Kto nie wierzy, niechaj pobieży zaraz do wujka google’a, a mnie da święty spokój.

Bardzo lubię oglądać liternictwo i różne detale redakcyjne, które wtedy były robione ręcznie lub ewentualnie przy pomocy prymitywnych środków reprodukcji. Najprawdopodobniej z czystej zazdrości, bo plansze z moimi literkami nadają się wyłącznie na podpałkę (odważyłem się na liternictwo tylko w HK #6, a potem i tak trzeba było to kasować i wstawiać komputerowe teksty do druku). Co innego tutaj. Zwróćcie uwagę na równiutkie ułożenie liter w dymkach…

Egzemplarz kupiłem w Midtown Comics w niezłym stanie. Numer jest ogólnie dostępny na aukcjach i w sklepach i nie jest niczym rzadkim. Chętnie zebrałbym więcej komiksów z epoki, ale ceny wcześniejszych wydań są już z reguły dość wygórowane. Lepiej chyba polegać na reprintach. Mam w miarę przyzwoitą kolekcję Supermana z lat 70 (przykłady tutaj i tutaj) i sporo starych Action Comics, więc czytania póki co nie zabraknie. Niezmiennie wolę te stare zeszyty od współczesnych produkcji DC.