Henryk Kaydan #12, strona 13 w kolorze:
Kaydan #12 jest narysowany już prawie od roku, ale z różnych powodów, głównie z lenistwa, nie chciało mi się dokończyć kolorowania. Ale były też inne, trochę mniej świadome przyczyny zastoju. Zaobserwowałem u siebie lekkie wypalenie i myślę, że jest ono spowodowane brakiem reakcji czytelników na moje komiksy. Po prostu nie chce mi się już wrzucać tego do sieci, gdzie po wielu tygodniach ciężkiej pracy historię przeczyta garstka osób. Sam jestem sobie winien, że niczego nie drukuję i nie dbam o promocję, niemniej jednak brak motywacji do dalszej roboty pozostaje faktem. Obiecałem sobie wprawdzie na początku, że będę rysował i publikował Kaydana dopóki mi się nie znudzi. Tu przynajmniej byłem ze sobą szczery.
Poza tym chyba mam wrażenie, że ten numer to graficznie lekki krok w tył w porównaniu z numerem 11 (możecie go w całości obejrzeć tutaj), ale z dwoma zastrzeżeniami. Po pierwsze, jest to odczucie subiektywne wynikające z pewnego zmęczenia materiału i kilku losowych okoliczności. Po drugie, gdybym rysował wszystko tak samo, nie byłoby widać żadnych postępów, a przecież nowe rysunki powinny wyglądać lepiej od starych. Z doświadczenia wiem, że podobne pozorne „cofki” są nieuniknione w każdym dłuższym procesie i trzeba przez nie przebrnąć.
Co dalej? Popchniemy to drukiem. W umiarkowanej, wręcz śmiesznie skromnej skali, ale zawsze. Taki jest w dalszym ciągu plan na 2021. Potem prawdopodobnie dłuższa przerwa w rysowaniu, chyba, że akurat mi się zachce. W każdym razie, po komiksie LAZARUS, nie mam wyjątkowo żadnych komiksowych planów.
Oryginał planszy powstał, surprise surprise, na brystolu formatu A3, a narysowałem go ołówkiem, tuszem i korektorem:
No szkoda, że zainteresowanie niewielkie, ale przynajmniej zaliczam się do garstki 😉 To czekam na druk.
Myślę, że to w dużej mierze moja własna wina, bo nie promuję się nigdzie poza FB, a tam zasięg jest już coraz mniejszy, jakieś 3x mniejszy niż jeszcze 2-3 lata temu. Jest też manipulowanie lajkami, bo widzę, że FB mocno je uśrednia i nalega na reklamę, gdy jakiś post staje się bardziej popularny. Jak będzie druk, to pomyślę trochę go rozreklamować. Poza tym, 98% czytelników woli jednak drukowane wersje, więc te cyfrówki to trochę taki dodatek, czy może raczej półśrodek. Niemniej, moje sumienie trochę się przez nie uspokoiło. Przynajmniej ostatnim opublikowanym komiksem po polsku nie jest już Zmora #2:)
Fakt, fb to coraz większy śmietnik, ciężko tam coś znaleźć. Od czasów Zmory widać lekki progres w rysunkach 😉