Henryk Kaydan 5: Strona 20 (oryginalna plansza)

Niewiele zostało mi oryginalnych plansz z czasów starego Henryka Kaydana. Bardzo dużo stron wyprzedało się (często zresztą za niewielkie pieniądze) tuż po publikacji zeszytów w latach 2011-2012. Zawsze sądziłem, że lepiej, gdy oryginały trafiają do ludzi, którzy lubią je zbierać lub po prostu chcą powiesić sobie na ścianie coś ciekawego. Dlatego plansze do dziś pozostałe w moich zbiorach mogę policzyć na palcach. Na szczęście, trochę przez przypadek (wtedy mnie to w ogóle nie obchodziło), zachowałem okładkę do pierwszego numeru i kilka innych kluczowych rysunków.

Nie jestem fanem zeszytów wydanych 10 lat temu i nie wracam do nich z lubością, choć oczywiście wiąże się z nimi również wiele miłych wspomnień. Graficznie starym Kaydanom sporo brakuje i mało jest plansz, na które nie patrzę bez odruchowego zgrzytania zębami. Jest jednak kilka, kilkanaście stron, które wciąż mogłyby się obronić. Parę pochodzi z Kaydana 5, który jest moim ulubionym numerem serii. Oczywiście, jako całość nie wygląda to dziś najlepiej, ale wtedy czułem, że seria mi odpaliła w rękach, że wszystko jakoś samo się rysuje i układa. Zobaczcie zresztą sami. Strona 20, której szczęśliwie się nie pozbyłem, nie wygląda wcale na najgorszą rzecz w uniwersum:

Oryginały komiksowe po zeskanowaniu są zwykle pomniejszane w reprodukcji. Planszę narysowałem w formacie A3, a Kaydany miały europejski rozmiar B5. Dla porównania:

Chmury na pierwszym panelu powstały przy użyciu suchej szczotki przybrudzonej tuszem. Cały numer (oprócz obowiązkowego pędzelka) rysowałem przy sporej pomocy stalówek, których dzisiaj już w ogóle nie używam. Myślę mimo wszystko, że kompozycja planszy jest OK i ogólnie nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Zdarzały mi się, jak widać, momenty.

Z okazji 10 lat od narysowania / wydania pierwszego Kaydana, myślę sobie, co by było, gdybym nie przestał go rysować i twardo wydawał kolejne numery? Pewnie po kilkunastu pierwszych historiach zaczęłoby to wyglądać w miarę przyzwoicie. Na takie myśli można sobie jednak pozwolić dopiero z dużej perspektywy. Wtedy wydawanie dalszych numerów było ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę. Recepcja była tak negatywna, że i tak dziwię się sobie, że dociągnąłem do numeru 6 (zrobiłem to tylko po to, żeby nie zamykać serii bez odpowiedniego zakończenia). Przez kilka lat nie chciałem nawet wydawać niczego po polsku. Jak to mówią, it is what it is.

Nowe numery Henryka Kaydana możecie przeczytać za darmo tutaj. Zajrzyjcie też koniecznie do wpisu, w którym dzielę się planami na 2021.

3 uwagi do wpisu “Henryk Kaydan 5: Strona 20 (oryginalna plansza)

  1. Ciekawe, że odbiór był aż tak negatywny – graficznie to może faktycznie nie to co teraz, ale scenariuszowo się moim zdaniem broni, TM-Semic potrafiło wydawać o wiele gorsze bzdury 😉

    1. Niestety, w Polsce nie mamy recenzentów z prawdziwego zdarzenia i mało kto w ogóle zwracał uwagę na np. potencjał, który seria mogłaby przecież rozwinąć! Dzisiaj to już oczywiście musztarda po obiedzie…:)

Możliwość komentowania jest wyłączona.