Lazarus 1: Nowa plansza nr 4

Czwarta strona z pierwszego numeru komiksu „Lazarus” jest gotowa. Jak to zwykle bywa z regularnymi, mniej ekstrawaganckimi panelami, plansza rysowała się trochę przyciężko. Nazywam to w duchu „przekleństwem czwartej strony”: jesteśmy już po wybuchowym wstępie, ale jeszcze przed trzonem opowieści i trzeba ciągnąć fabułę zamiast efektownych obrazów. Nawiasem mówiąc, podobny spadek mojo występuje zwykle około połowy każdego numeru. Ktoś kiedyś powinien zrobić badania, które wyjaśnią podobne fenomeny.

Tym razem obyło się bez specjalnych fajerwerków, ale co zrobić. Gadające plansze stanowią serce każdego komiksu i nikt nic na to nie poradzi. W końcu ile akcji można strawić przy 22-stronicowym odcinku? A gdzie tu budowanie charakterów, dialogi ekspozycyjne, wprowadzenie…

Work in progress:

Gdzie drwa rąbią, tam zawsze się człowiek trochę ubrudzi:

Przy okazji wypróbowałem nową drukarkę. Do oryginałów używam większego skanera (Mustek A3), ale zwykła drukarka przydaje się do przygotowania szczotek i pomocniczych materiałów. Można na przykład sprawdzić, czy litery będą wystarczająco duże po wydrukowaniu w rzeczywistym formacie B5. Póki co, testuję output i przy okazji, podczas rysowania kolejnych stron, będę miał do wglądu poprzednie plansze w wygodnym formacie. Przydaje się to dla szybkiej referencji.

Ogólnie zatem jest do przodu. Na pocieszenie myślę sobie, że wybuchy, kosmiczne stwory i eksplozje na pewno jeszcze powrócą.