Star Trek Crew #4 : Oryginalna plansza (John Byrne)

Kolekcja plansz Johna Byrne’a nie byłaby solidna bez choćby jednego nawiązania do Star Trek. Byrne narysował całkiem sporo komiksów opartych o serial. Sam poznałem je dzięki pięknemu, zbiorczemu wydaniu dostępnemu od IDW.

Prezentowana plansza pochodzi z komiksu Star Trek: Crew #4 (strona 7). Kupiłem ją w zeszłym roku u Jima Wardena. Art jest wyjątkowy ze względu na dodatkowe cieniowanie wykonane ołówkiem. Byrne, jak większość artystów, zazwyczaj całkowicie wymazuje plansze po nałożeniu tuszu. Tutaj ołówek pełni rolę zbliżoną do inkwashu, czyli tuszu rozcieńczonego z wodą, który nakłada się dla podkreślenia odcieni szarości. Cieniowanie nadaje oryginałowi ze Star Trek dodatkowego, unikalnego charakteru i zostało zachowane również w wersji kolorowej.

Polecam zainteresowanie się pracami Johna Byrne’a z rozlicznych miniserii Star Trek, tym bardziej, że ceny nie są wysokie w porównaniu z bardziej znanymi pozycjami. Plansze wyglądają niezwykle atrakcyjnie i będą świetnie prezentować się na każdej ścianie!

5 uwag do wpisu “Star Trek Crew #4 : Oryginalna plansza (John Byrne)

  1. Byrne zawsze na propsie 😉 Ja dokonałem kolejnego „odkrycia”, mianowicie do zeszłego tygodnia nie miałem pojęcia, że pierwsze Supermany wydane w Polsce przez TM-Semic to też Byrne 😉 Ostatni raz miałem je w rękach w latach 90-tych, a wtedy nazwisko twórcy niewiele mi mówiło, ale dzięki wydaniu zbiorczemu udało mi się dotrzeć do tej „tajnej” informacji 🙂

    1. No to przed Tobą wspaniała przygoda odkrywania całego Supermana Byrne’a — trochę Ci zazdroszczę, bo ja prawie wszystko znam na pamięć:) Materiału jest sporo, a TM-Semic opublikowało zaledwie mały ułamek. Oprócz miniserii „Man Of Steel”, zajrzyj koniecznie do Action Comics i całego runu serii „Superman”. Superman Byrne’a to jego wspaniałe osiągnięcie, stworzył bohatera bardzo tradycyjnego i jednocześnie niezwykle na czasie. Pokazał, że problemem serii nie była sama postać (Byrne umiał z Supermana zrobić i boy scouta, i zarazem wiarygodnego faceta), ale podejście do scenariuszy. Zachował przy tym niewiarygodnie dobry smak i umiar. Clark w tych komiksach to nie jest fajtłapa (rozumiem to w wersji Swana, inne czasy, ale żeby znowu dzisiaj?), co okazało się strzałem w dziesiątkę i wzbogaciło fabułę. No i tusz Dicka Giordano to po prostu miód. W amerykańskim, seryjnym komiksie po prostu już nie można wyżej. Miłego czytania!

Możliwość komentowania jest wyłączona.