Każdy ma jakieś dziwactwa i słabostki. Jednym z moich dziwnych przyzwyczajeń jest kupowanie wielu kopii tego samego komiksu. Nie jestem skończonym kolekcjonerem, nie obchodzi mnie za bardzo stan komiksu (czy, broń Boże, potencjał do wzrostu ceny), ale czasem nie mogę się powstrzymać przed zakupem dodatkowych kopii tego samego numeru czy albumu.
Skąd to się bierze? Bo ja wiem? Może z tego, że wyrosłem w czasach, kiedy o amerykańskich komiksach można było tylko pomarzyć, a gdy już się pojawiły, były bardzo drogie. Teraz doszło do tego, że oryginalne wydania, które kiedyś uchodziły u nas, no może nie za rarytasy, ale przynajmniej za coś ekstra, można dostać za bezcen. O wiele taniej, niż stare polskie zeszyty!
Action Comics 687. Jeśli zbieracie amerykańskie komiksy, wiecie, że nie jest to żaden rzadki numer – wręcz przeciwnie, nadrukowano tego co niemiara. Niemniej jednak, przy okazji każdej przeceny w moim ulubionym Midtown Comics, nie mogę oprzeć się pokusie, by zakupić parę podobnych wydań z samego epicentrum spekulacyjnego szału lat 90.
Zeszyty poświęcone śmierci i zmartwychwstaniu Supermana, a potem rządom jego następców, są sztandarowym przykładem takich właśnie komiksów, które w końcu wylądowały na półkach z przeceną. Zupełnie mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, cieszę się, że tak łatwo je teraz dostać i doceniam to. Cieszę się jak mały chłopak za każdym razem, kiedy przeglądam te fantastyczne, kolorowe wydania. Podobną radość dają mi oryginalne plansze, zwłaszcza te, które pamiętam z okresu mojego dzieciństwa.
Za komiks dałem około 40 czy 50 centów. Sami przyznacie, że za taką cenę dodatkowy egzemplarz „na zapas” to całkiem niezły deal. Mimo, że mam pełną kolekcję różnych wydań z tamtego okresu, po prostu nie mogę się powstrzymać przy obniżce o 75%! Swoją drogą, planuję zrobić też na blogu rozpakowanie Supermana #75 (który ma całkiem fajne dodatki i fantastyczny plakat!) dla tych, którzy może nie mieli okazji oglądać go w oryginale. Kupiłem kiedyś kilka zafoliowanych egzemplarzy i to chyba po kimś, kto trzymał je gdzieś na strychu, bo folie nieco wyblakły. W chwili słabości nabyłem też jeden otwarty, z plakatem, wycinkiem z gazety i opaską żałobną, ale niestety nie miał okolicznościowej karty. Możecie wyobrazić sobie moje rozczarowanie…
Na szczęście z tym numerem wszystko jest w porządku – wycinana okładka i plakat jak należy! Pozostałe numery z pierwszymi odcinkami „Reign of Supermen!” też miały plakaty, no i każdy wyszedł z dwoma wersjami okładek. Wszystkie są równie czadowe i warto je mieć w obu wersjach.
Polecam każdemu takie drobne radości komiksowego zbieractwa. Można w końcu odbić sobie fakt, że te wszystkie wspaniałe gadżety i warianty nigdy nie były dostępne w polskich wydaniach lata temu…
Jedna uwaga do wpisu “Action Comics 687: Wycinana okładka”
Możliwość komentowania jest wyłączona.