Jestem wielkim fanem Supermana w wersji Johna Byrne’a. Uwielbiam sagę Man Of Steel i komiksy z późnych lat osiemdziesiątych. Uważam, że właśnie ten origin, te postaci, nowe wątki, świeże pomysły – to najlepsze, co Superman miał kiedykolwiek do zaoferowania.
Komiksy Byrne’a o Supermanie są pełne akcji, wspaniałych rysunków i zaskakującego luzu. Jest to też historia opowiedziana bardzo inteligentnie, i serial na jej podstawie miałby szanse zainteresować widza w każdym wieku. Widać w tych komiksach miłość ale i szacunek autora do postaci i jej długiej historii. Wystarczy wspomnieć choćby historię o Lexie Luthorze z Supermana nr 8, kiedy to Lex składa niezwykłą propozycję kelnerce poznanej w przydrożnej knajpce. Każdemu, kto nie czytał (zawsze żałowałem, że nie wydało tego TM-Semic!), a lubi Supermana, szczerze polecam od razu się zapoznać.
Mniej sentymentu mam za to do komiksów Action Comics narysowanych przez Johna podczas krótkiego comebacku w roku 2005. Byrne powrócił jako rysownik i rysował pod scenariusze Gail Simone. Przyznam, że nie pamiętam już, o czym są te komiksy. Nie powstrzymało mnie to jednak przed zaopatrzeniem się w parę oryginalnych plansz z tego całkiem sympatycznego runu. Dzisiaj przedstawiam 11 stronę z komiksu Action Comics 832:

Plansza została poinkowana przez Nelsona, którego ani wcześniej, ani później nie skojarzyłem w żadnym innym komiksie. Jego tusz jest faktycznie dość kontrowersyjny, bo bardzo zmienia pierwotne prace artysty rysującego ołówkiem. Byrne kiedyś wrzucił szkice na swoją stronę autorską i rzeczywiście różnice są spore.

Niemniej jednak, myślę, że akurat ta strona jest całkiem fajnie dopracowana. Wszystkie te burzowe, pełne napięcia sceny dobrze prezentują się w cięższym tuszu. Gorzej jak dla mnie z postaciami. Zdecydowanie wolę jednak lekkich inkerów. Ech, co by z tym zrobił taki Dick Giordano…

Oryginalne plansze to wspaniałe dzieła sztuki. Uwielbiam je, bo dzięki nim mam dodatkową szansę pogłębić moje zainteresowania związane z komiksami i rysowaniem. Obserwacja takiej planszy z bliska to niesamowite przeżycie. Widać o wiele więcej szczegółów, niż w wydrukowanym komiksie. W ogóle nie ma tu porównania jeśli chodzi o przeżycie estetyczne.
Poza tym, plansze, oprawione i powieszone na ścianie, wyglądają po prostu czadowo. Mówią same za siebie, są interesujące nawet dla postronnych odbiorców, bo opowiadają jakąś historię.

Art kupiłem swego czasu u Jima Wardena, który przywiózł na konwent jeszcze kilka innych stron, na wypadek, gdybym był zainteresowany. Wtedy się nie skusiłem, bo ku własnemu zaskoczeniu pochłonęły mnie zakupy u innego dilera, ale o tym innym razem.
3 uwagi do wpisu “Action Comics 832: Oryginalna plansza (John Byrne)”