Blank cover nr 3/19. Do Sylwestra mam w planach jeszcze kilka.
Ręcznie rysowane okładki to duże wyzwanie, trzeba ciągle mieć nowe pomysły i łatwo coś zepsuć. Z uwagi na delikatną powłokę okładki nie można mazać gumką tyle, ile po zwykłej planszy. Używanie korektora też niezbyt dobrze wychodzi, ewentualnie tu i ówdzie można lekko wydrapać jakiś detal. Jeden nieudany ruch grubym pędzelkiem i po herbacie.
Staram się znaleźć balans między oryginalnością, jakością i efektywnością. Nie chcę, by okładki były do siebie zbyt podobne, ale powinny one reprezentować w miarę wyrównany poziom wykonania. Pewna losowość jest tu jednak nieunikniona. W tym też tkwi część uroku blanków. Czytelnicy mają zresztą różne upodobania i często miałem okazję się przekonać, że indywidualne rankingi tego typu prac bywają naprawdę rozsztrzelone.
Poniżej podgląd procesu rysowania tegorocznego blanka #3. Rysuję od lewej do prawej, by nie zamazać dłonią świeżego tuszu.