Poniżej przedstawiam oryginalny art prosto z Detective Comics 613, strona 4. Kupiłem go od Anthony’ego Snydera gdzieś w połowie 2018.
Oryginalne plansze mają swoje smaczki. Na tych narysowanych przez Norma Breyfogle’a zwykle sporo jest różnych poprawek, uwag redaktora, a czasem i samego Norma. Na przykład, na fragmencie powiększonym poniżej, sugeruje on scenarzyście wprowadzenie drobnej korekty językowej. Na próżno — wygląda na to, że redaktor i tak usunął słowo „damn” z końcowej wersji:
Drobne plamki wybielacza, wydrapania, korekty szkicu – wszystko to czyni z oryginalnych plansz niezwykle atrakcyjną formę sztuki. Na stronie znalazło się również wklejenie części chmurki, typowe dla roczników z ręcznym liternictwem. BTW wygląda to na samoprzylepny papier, po którym można spokojnie pisać tuszem – jeśli tak, chętnie sam łyknąłbym coś takiego.
Steve Mitchell nie jest podpisany (wielu inkerów nie podpisuje plansz), ale wg stopki tego numeru Detective to on nałożył tusz na szkic Breyfogle’a.
Poziom detali na pracach wielu amerykańskich rysowników jest niesamowity. Często pozornie nieskomplikowane rysunki w oryginale nabierają wspaniałego blasku. Dotyczy to zwłaszcza starszych stron, narysowanych przed masowym zastosowaniem komputerowych skanerów. Dzisiaj mogę myszką usunąć nieudaną linię czy kleksa w sekundę. Kiedyś, w celu zminimalizowania ryzyka potencjalnych zanieczyszczeń, inkerzy zamazywali korektorem drobne maźnięcia tuszem i inne zabrudzenia, i to również poza obszarem właściwego rysunku. Tę dbałość widać dopiero na oryginałach.
Wreszcie – liternictwo. Todd Klein to legenda, i trudno uwierzyć, że te literki powstały tak po prostu, odręcznie. Dzisiaj już oczywiście mało kto tak pracuje, liternicy produkują własne czcionki i nakładają je cyfrowo. Dla mnie jednak ręczne literki to olbrzymia wartość dodana; dodają duszy całości kompozycji. No i nikt postronny nie ma wątpliwości, że ogląda oprawiony art komiksowy…
Plansza przedstawia Bruce’a Wayne’a i ma dla mnie dużą sentymentalną wartość. W końcu ukazała się w jednym z polskich Batmanów. Trzymanie w rękach oryginalnego artu z komiksów czytanych w dzieciństwie to niesamowite uczucie!
Dobry tekst, czas mocniej zainteresowac sie oryginalnymi planszami, bo mam tylko jedna do tej pory, Batmana zreszta, niestety niewydany w PL.
Zbieranie oryginalnych plansz daje niesamowitą satysfakcję. Jest tylko jeden minus–niestety bardzo uzależnia…